tu jesteś:  Osadnicy Wycieczki

Wycieczka rowerowa

Szlakiem młynów nad Grabią

 

Tym razem zostawimy tematy „osadnicze” i wybierzemy się nad Grabię. Nasza wycieczka wieść będzie szlakiem młynów wodnych, a ściślej – dawnych osad młyńskich. W dawnej Polsce młyny wodne były najbardziej powszechnymi obiektami technicznymi. Pierwsze wzmianki o tego typu urządzeniach nad Grabią pochodzą z XVI wieku, a na mapie Chrzanowskiego z 1859 roku możemy naliczyć ich aż 46 (uwzględniając dopływy). Liczba młynów gwałtownie spadła po II wojnie światowej; obecnie samych budynków młyńskich, lub śladów po nich (najczęściej spiętrzeń na rzece) zostało około dziesięciu. Nigdzie nie zachował się tradycyjny mechanizm z kołem wodnym (ostatni taki młyn można było zobaczyć w latach 60-tych XX wieku w Woli Wężykowej przy jednym z bezimiennych dopływów Grabi).

Na wielu mapach i w przewodnikach turystycznych znajdziemy informację o znakowanym kolorem żółtym, szlaku PTTK łączącym zachowane nad Grabią zabytki młynarstwa. W terenie ten szlak praktycznie nie istnieje; może raz na kilka kilometrów da się jeszcze spotkać jakiś pojedynczy znak. Bez mapy lub nawigacji raczej ciężko go przebyć. Polecam przyjąć, że szlak nie istnieje i improwizować.

 

Łask

Nasza trasa obejmuje zachodnią część rzeki, od Karczem do Kozubów, i siłą rzeczy, częściowo pokrywa się z wspomnianym szlakiem pttkowskim. Startujemy ze stacji kolejowej w Kolumnie i wzdłuż torów, a następnie polną drogą biegnącą nad Grabią – niemal nieodłączną towarzyszką tej wycieczki – kierujemy się w stronę Łasku. W Łasku pracowały niegdyś trzy młyny: Utrata, Łętków i Łaszkiewicza. Żaden z nich już nie istnieje. W miejscu młyna Łaszkiewicza (dawnej osadzie Nowy Młyn) działa dziś gospodarstwo rybackie (mijamy je po lewej stronie). Obok kąpieliska przekraczamy tory kolejowe i wjeżdżamy do miasta ulicą Armii Krajowej, mając po lewej stronie cmentarz. Następnie ulicą Warszawską przejeżdżamy koło kolegiaty i przez rynek kierujemy się w stronę kościoła św. Ducha. Może krótki postój?

 

Zielęcice

Wyjeżdżamy z miasta ulicą Jana Kililńskiego, po minięciu niewielkiego lasu wjeżdżamy do wsi Zielęcice, gdzie mijamy zespół stawów hodowlanych, a wśród nich – pierwszy z zachowanych budynków młyńskich. Obiekt znajduje się na terenie prywatnym, więc nie ma gwarancji że uda się go zobaczyć z bliska. Osobom o dużym uroku osobistym na pewno będzie jednak łatwiej. Widoczny murowany budynek powstał w 1947 roku, ale młyn w tym miejscu był wzmiankowany już w XVI stuleciu. W XIX wieku stały w Zielęcicach dwa młyny, na prawym i lewym brzegu rzeki (ten początkowo pracował jako folusz). Oba rozebrano w czasie II wojny światowej. Obecnie istniejący budynek jest trzykondygnacyjny; parter i pierwsze piętro zbudowano z czerwonej, nieotynkowanej cegły, a drugie piętro z drewnianych desek. W środku wciąż możemy zobaczyć urządzenia do produkcji mąki. Nad poprawnością procesu produkcji czuwa rudy kot.

 

Wola Marzeńska

Dalsza trasa wiedzie polną drogą do Woli Marzeńskiej. Niecały kilometr za biegnącą nad naszymi głowami drogą S8 skręcamy w prawo, a później znów w prawo, by dotrzeć do kolejnego młyna. Obiekt wciąż pracuje, napędzany turbiną elektryczną. Pochodzi w końca XIX wieku, w późniejszych latach był wielokrotnie przebudowywany. Widać na nim odcisk zęba czasu, a mimo to staruszek wciąż daje radę. Właściciel udostępnia wnętrza do zwiedzania, choć i w tym przypadku nie obejdzie się bez wykorzystania zasobów uroku osobistego; zadbajmy o te zasoby planując wycieczkę. A zajrzeć do środka warto – pachnie drewnem i mąką.

 

Emilianów

Za mostem na Grabi wjeżdżamy do Marzenina. Przy cmentarzu odbijamy w lewo i puszczamy długą prostą w stronę Kustrzyc. Za przejazdem kolejowym, w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki przebijamy się do Emilianowa. Samego budynku młyńskiego już tam nie znajdziemy, ale zachował się przebudowany dawny dom młynarza, resztki betonowego upustu na rzece i fragment kamiennego fundamentu. W latach 20-tych i 30-tych XIX wieku fabrykę włókienniczą prowadził tam Hubert Neuville, syn właściciela fabryki sukienniczej z Wielunia. Zresztą tradycje tkackie w tym miejscu muszą być długie, bo przed zakupem osady przez Neuville’a, który zmienił jej nazwę na cześć swojej córki, miejscowość nazywała się bezpardonowo Folusz. To historia na dłuższą opowieść, a zainteresowanych odsyłam do osobnego wpisu.

 

Brzeski

Oddalamy się nieco od rzeki, która za Emilianowem zatacza łuk, po to by spotkać się z nią znów między Brodami a Brzeskami. Po lewej stronie drogi zauważymy okazały, czterokondygnacyjny, drewniany budynek młyński. Obiekt jest odrestaurowany z zewnątrz; w środku pozostaje pusty. Pochodzi prawdopodobnie z lat 60-tych XIX wieku. W 1918 roku został zelektryfikowany. Od lat 70-tych XX stulecia stoi nieczynny; obecnie stanowi niezaprzeczalną ozdobę okolicy. Robić zdjęcia, nie spać, zwiedzać.

 

Kozuby

Urokliwie meandrującą Grabię omijamy po jej zachodniej stronie, jadąc przez Sobiepany i Podule. Kolejny dawny młyn spotykamy w Kozubach. Powstał w 1920 roku, początkowo napędzany kołem wodnym, później został zelektryfikowany. Obiekt jest o tyle ciekawy, że obecnie działa jako mała elektrownia wodna. Eco style w najlepszym wydaniu. Sam budynek jest dość skromny, jednopiętrowy, przykryty dwuspadowym, blaszanym dachem. Zwiedzanie po uzgodnieniu z właścicielem.

 

Jamborek

Za Kozubami odbijamy zdecydowanie na wschód, na dłuższy czas opuszczając Grabię. Na zmianę asfaltowymi i szutrowymi leśnymi drogami jedziemy przez Buczek i Grzeszyn do Jamborka. Do młyna trafimy szukając tablic zachęcających do zakupu ryb. Faktycznie, budynek młyński znajduje się wśród stawów hodowlanych, a w jego wnętrzach właściciel urządził punkt gastronomiczny (smażalnię ryb). Po przeszło 50-kilometrach trasy, obiad jest jak najbardziej dobrym pomysłem. Do wnętrza możemy dostać się bez ograniczeń, nawet bez używania uroku osobistego. Czy serwowane ryby rzeczywiście pochodzą z okolicznych stawów, tego nie wiem. Ale smakują lepiej kiedy w to wierzymy. Wybór szeroki, porcje słuszne; można też czegoś się napić (a co najlepiej smakuje na wycieczkach rowerowych, wszyscy doskonale wiedzą).

Sam budynek młyński pochodzi z 1945 roku; zbudowany został w miejscu rozebranego młyna z roku 1920. Według lokalnej tradycji tego typu obiekty znajdowały się w tym miejscu od niepamiętnych czasów, przechodząc co kilkadziesiąt lat modernizację. Obecny młyn jest jednopiętrowy – murowany parter nadbudowany jest drewnianym piętrem z małą mansardą powyżej dachu (fantazja raczej współczesna). Uwaga dla ciekawskich: we wnętrzu młyna znajduje się przedwojenna turbina.

 

Ldzań-Talar

Na koniec zostawiliśmy sobie najbardziej okazałe, dobrze zachowane zabudowania młyńskie w osadzie Ldzań-Talar, creme de la creme tej wycieczki. Na miejscu zobaczymy dwa budynki po obu stronach rzeki: większy, czterokondygnacyjny pochodzi z końca XIX wieku, mniejszy jest o około 50 lat starszy. Oba młyny połączone są ze sobą mostem i śluzą. Nieopodal stoi murowany dworek ich dawnych właścicieli, rodziny Fiszerów. We wnętrzu większego młyna zachowała się turbina elektryczna i napęd wodny. Urządzenia nie pracują, ale są sprawne i podobno od czasu do czasu, pokazowo uruchamiane. Pomysłów na zagospodarowanie tych wspaniałych zabytków było wiele – od muzeum młynarstwa po hotel; żaden z nich nie doczekał się realizacji. Od około 2015 roku w sąsiedztwie młynów działa sezonowo punkt gastronomiczny.

 

Barycz

Do niedawna ostatnim obiektem młyńskim na naszej trasie byłby nie ten z Ldzania, ale z Baryczy. Pochodzący z 1914 roku młyn w Baryczy spłonął w maju 2018 roku (wszystko wskazuje na to, że bezpowrotnie). Dziś możemy jeszcze zobaczyć resztki urządzeń wodnych i murowane fundamenty. Dla tych którzy się spóźnili, zamieszczam zdjęcia z 2012 roku.

Między Ldzaniem a Kolumną, trasa wiedzie wyjątkowo urokliwym leśnym duktem a powietrze schładzają wody wijącej się w sąsiedztwie Grabi. Razem z jej nurtem zdaje się odchodzić w niepamięć istotny element dawnego świata. Świata, w którym jednostką czasu był obrót koła wodnego, a rytm ludzkich spraw wyznaczał rytm pracy kamieni młyńskich. Miejsca w których niegdyś krzyżowały się ludzkie ścieżki, stoją dziś opuszczone jak scenografie do spektaklu który dawno się zakończył. Jak niezbyt piękny kredens po przodkach, o który się na co dzień potykamy, ale żal nam go wyrzucić. [2012–2020]

Bohdan Bara­nowski, Kat­a­log zabytków budown­ictwa prze­mysłowego w Polsce. Tom 4 Wojew­ództwo łódzkie, Zeszyt 5: Powiaty łaski i bełchatowski, Warszawa 1972

Andrzej Michałowski, Młyny nad Grabią [w:] Wędrownik, nr 3/2008